Mikołajkowy prezent o wartości 68 mln dolarów? Czemu nie! Taki właśnie podarek sprawił sobie pewien haker, który 6. grudnia złamał zabezpieczenia platformy NiceHash i ukradł ponad 4700 bitcoinów. Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się już w środę rano, ale oficjalnie zostały potwierdzone w notce prasowej dopiero kilkanaście godzin później. Sprawa została oczywiście zgłoszona odpowiednim służbom, ale właściciele nie mają dużych szans na odzyskanie swojej własności. Najprawdopodobniej bowiem sprawca zamieni skradzione bitcoiny na inne kryptowaluty, charakteryzujące się wyższym poziomem anonimowości, po czym sprzeda na giełdach.
Oficjalnie nie wiadomo, do kogo trafiły wirtualne pieniądze. Internautom jednak udało się znaleźć adres portfela, którego użytkownik właśnie w tym dniu przelał 4732,421 bitcoinów. Trwają spekulacje na temat tożsamości ich nowego właściciela. Niektórzy są zdania, że ze względu na stosowane przez platformę zabezpieczenia – trzymanie wirtualnych funduszy na niedostępnych zdalnie nośnikach, np. flash – kradzieży nie mógł dokonać nikt z zewnątrz. Nie wiadomo także czy hakerzy weszli w posiadanie danych użytkowników. NiceHash zaleca jednak profilaktyczną zmianę haseł. Oczywiście, po przywróceniu funkcjonowania strony internetowej, gdyż w celu oceny strat i przeprowadzenia śledztwa na 24 godziny zatrzymano wszystkie operacje.
Incydent ten podkopał wiarygodność NiceHash. Część użytkowników straciła zaufanie i odeszła z platformy. Inny wprawdzie deklarują chęć dalszej współpracy przy pozyskiwaniu bitcoinów, ale zamierzają przechowywać swój wirtualny kapitał w innych miejscach. Oczywiście, są także ci, którzy mimo wszystko pozostaną wierni słoweńskiej kopalni kryptowaluty. NiceHash deklaruje, że zabezpieczenia zostaną wzmocnione, aby zapobiec powtarzaniu się takich wydarzeń w przyszłości.
Bitcoiny zostały wprowadzone na wirtualny rynek osiem lat temu jako jedna z pierwszych kryptowalut. Pod względem technicznym każdy z nich stanowi ciąg kilkudziesięciu znaków tworzących zaszyfrowany kod. Do ich pozyskiwania, czyli “kopania” (ang. “mining”) służy specjalistyczny, bardzo wydajny sprzęt komputerowy. Ponieważ jednak wartość tej kryptowaluty jest mniejsza niż koszt zużywanego przy tym prądu, większość jej użytkowników po prostu ją kupuje: bezpośrednio od właścicieli, na giełdzie lub w specjalnych kantorach. Ostatnia opcja jest najmniej opłacalna, gdyż kantory do oficjalnego kursu doliczają też prowizję.
Choć debiut tej kryptowaluty nie był zbyt udany (1 bitcoin miał na początku wartość 0,063 USD), szybko zaczęła ona zyskiwać na wartości. Pod koniec ubiegłego roku 1 bitcoin kosztował 766 USD i wciąż zyskiwał na popularności. Na przełomie listopada i grudnia 2017 roku jego wartość przekroczyła 10000 USD. Można by pomyśleć, że mikołajkowy incydent zachwieje statusem wirtualnego pieniądza, ale tak się nie stało. W ciągu niecałych dwóch tygodni cena 1 bitcoina urosła o ponad 4000 USD. W przeliczeniu na polską walutę jest to ok. 50000 PLN.